niedziela, 13 kwietnia 2014

NIEDZIELA PALMOWA I MOJE FEFLEKSJE.

Dziś Niedziela Palmowa,czyli ostatnia niedziela przed Wielkanocą,jednocześnie pierwszy dzień Wielkiego Tygodnia upamietniającego śmierć Chrystusa na Krzyżu.
Dzisiaj wierni przynoszą do poświęcenia palmy,symbolizujące nie tylko męczeństwo Chrystusa,ale także odradzające się życie.Czas Wielkiego Postu to czas szczególny i wyjątkowy, czas w którym człowiek podejmuje wysiłek pracy nad sobą.Podejmujemy postanowienia,żeby stać się lepszym,żeby więcej czasu poświęcić na pomoc drugiemu człowiekowi,żeby zmienić swoje złe nawyki...itd,itp.
 Jeśli tego nie doświadczyłeś w przeciągu minionych dni, może warto na początku Wielkiego Tygodnia podjąć jeszcze większy wysiłek,jeszcze więcej trudu włożyć w pracę nad sobą.
Ja, zamknięta w czterech ścianach,skupiona nad łóżkiem cierpiącego,a mimo to, uśmiechniętego  Adasia,rozmyślam nad sensem cierpienia .
Nie wiemy ile posiadamy w sobie wiary dopóki nie zostaniemy wypróbowani ... a tego nie da się przejść bez ciężkich doświadczeń i wielu potężnych testów. Toteż bardzo naiwnie brzmią słowa tych, którzy bez niesienia ciężkiego krzyża próbują sobie i światu wmówić jaką to posiadają silną wiarę ... ? 
Właśnie im najczęściej brakuje współczucia i miłosierdzia dla tych dźwigających własne ciężkie krzyże ... słyszymy jakich udzielają naiwnych wskazówek osobom mocniej doświadczonym, swoją dumną mową próbują udowadniać, że wybrali właściwe drogi, byli lepsi bo Bóg ich wspiera. Próbują być nauczycielami "pozornie słabszych"... nie zdając sobie sprawy, że ludzie pozbawieni w życiu cierpienia w obliczu trudności szybko się załamują a ich wiara jest powierzchowna, oparta jedynie na wyrachowaniu. 
Może moje refleksje na temat cierpienia są skrajne,może się mylę w swych odczuciach,ale jedno wiem NA PEWNO.
Wiem,że dzięki tej ponad 22-letniej walce z postępującą choroba Adasia,dzięki  trudnościom jakie mnie w życiu spotkały,dzięki tym kłodom,które musiałam z podniesionym czołem omijać, zrozumiałam sens życia.
Zrozumiałam,że właśnie cierpienie ten sens mi pozwoliło poznać.
Mówi się,że"cierpienie uszlachetnia"...ktoś powie bzdura...frazes...ale to prawda.Kiedy Adaś zachorował,kiedy dowiedziałam się,że nigdy nie stanie na nóżkach,że zwykła punkcja uszkodziła kręgosłup,że będzie coraz gorzej,byłam wściekła ,złorzeczyłam ludziom,Bogu i miałam żal do losu DLACZEGO JA ?,DLACZEGO ADAŚ ?dlaczego, dlaczego?????....
Ale jak za trzy lata stałam nad trumną mojego zmarłego nagle męża,już nie pytałam DLACZEGO...Stałam nad trumną zdziwiona,oszołomiona,przepełniona bólem po stracie mężą,który miał być moim wsparciem w wychowaniu niepełnosprawnego dziecka ,pełna obaw ...ale jednocześnie pełna wiary ,nadziei...
Każda trudna sytuacja bardzo bolała,ale w głębi duszy,gdzieś tam w w mojej podświadomości byłam przekonana,że muszę się podnieść,że muszę dać radę ,bo byłam już silniejsza...i więcej rozumiałam. Nie zawsze mądrzejsi się stajemy ze względu na wiek,na ilość lat przeżytych,ale ze względu na to, jak potrafimy radzić sobie z trudnościami tego życia.
Dziś,dziękuję Bogu,że mam Adasia,właśnie takiego jaki jest.To ten jego uśmiech w Jego cierpieniu,daje mi siłę i daje mi sens życia.No bo co mnie nie zabije to mnie wzmocni.
Nawet mój wnuk,który też jest niestety dzieckiem niepełnosprawnym,bardzo lubi przesiadywać na łóżku Adasia i oboje "dogadują się"w swoim języku.
                                                          
  Adaś wtedy cieszy się,że ma towarzystwo.
Szymek przysuwa sobie krzesło do łóżka Adasia i sam siada na Adasia łóżku,uważając,żeby nie usiąść na nóżkach swojego jak by nie było wujka.
Nawet jak przychodzi nauczycielka i Szymek jest u mnie ,to oboje słuchają, jak im pani Beatka czyta bajki.
Gorzej jest,jak zaczynają każdy na swój sposób, grać na różnych instrumentach.Hałas w domu niesamowity, nawet  kocica Baśka ucieka w te pędy z łóżka.
Dzięki Adasiowi jestem szczęśliwa,mimo zmęczenia,choroby,ciągłych problemów...jestem szczęśliwa.
Szczęśliwa,że dzięki Bogu mam siłę codziennie wstawać i stawiać czoła wszystkim przeciwnościom losu.
Dzięki Adasiowi dostałam wielki dar wiary i siły,bo to ten ciężki krzyż, który codziennie dźwigamy, jest miejscem narodzin olbrzymiej wiary i nadziei.

Słowa Św. Augustyna mają wielki sens "... człowiek bez próby wiary nie wie do czego jest zdolny, ile może znieść ...Dopiero wtedy kiedy napotka na swojej drodze wielkie trudności pozna jaki bezsensowny jest sąd jednego człowieka nad drugim. Cóż bowiem wie o tym dopóki nie doświadczy... i do końca nie wie czy ciężka sytuacja uczyni go lepszym czy gorszym."

A czy moje życie uczyniło mnie lepszym,czy może gorszym człowiekiem?...nie wiem,... bo nie mnie oceniać. 

Życzę Wam wszystkim przeżycia w skupieniu tego magicznego czasu Wielkiego Tygodnia.