Rozłożyło nas. Na łopatki!!! Adulka (bo dziś mamy Adulkę) chyrla, kicha, prycha i ja też. Na dodatek dopadła mnie gorączka i tracę głos. No pozarażałam wszystkich domowników.
Wiem, że jak choruję, to smęcę, ale dopadła mnie refleksja. Jakoś tak... Rozmawiałam ze znajomą o chorym dziecku, które ma wkrótce trafić do ośrodka... Będąc w normalnej sytuacji powiedziałabym: nie oceniam, nie wypowiadam się, nie jestem w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Jednakże jest inaczej. Mam chore dziecko, ciężko chore, wymagające opieki 24/24. Mam mamę z zaawansowanym Alzheimerem... i wiecie, że nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby którekolwiek z Nich oddać pod opiekę ośrodka? Przysięgam... Nie dociera do mnie, że ktoś może myśleć inaczej. Że rodzic może nie podjąć próby nauczenia się opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem, że może nie zrobić wszystkiego, co w jego mocy, by dziecko było w domu, wśród kochających je ludzi, tam gdzie mu najlepiej... Serce boli... Moje życie nie jest godne pozazdroszczenia, wiem o tym. Wiem, że wielu z Was płakało czytając, jak wygląda jeden dzień z naszego życia. Mimo to nie zamieniłabym się z żadnym z Was, bo gdy wracam do domu, przynosząc węgiel z piwnicy, to widzę taką radość w zachowaniu mojego Synka, jakiej Wy po tak krótkim rozstaniu z własnym dzieckiem nigdy nie doświadczycie. Podejrzewam, że Wasze dzieci nawet spędzając wakacje z dala od domu nie pragną tak bardzo Waszej obecności. I nie znaczy to wcale, że nie chciałabym, żeby Adaś był zdrowy. Często zastanawiam się, jakim byłby człowiekiem, gdyby nie to cholerne zapalenie opon mózgowych. Może byłby studentem, miałby dziewczynę... byłby ślicznym chłopcem. Jest śliczny, tylko zmaltretowany przez choroby. Kocham Go, bardzo i ta miłość nigdy, przenigdy nie pozwoli mi Go oddać. Nadal nie oceniam i nie potępiam takich decyzji, bo nie mam prawa, ale wiem też nie ma opieki lepszej od kochającej mamy, nawet jeśli ta popełnia błędy. Ja też popełniam. Być może pielęgniarki w ośrodku, trzymając się procedur, tych błędów by uniknęły, ale nie dałyby Adasiowi miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa...
Piękne a zarazem smutne słowa. Wspaniale, że Adaś ma kochającą mamę...
OdpowiedzUsuńJustynko, to prawda, to na prawdę smutne,że są dzieci ,które cierpią podwójnie , ból przez chorobę i z braku miłości najbliższych.
UsuńDanusiu, ja znam takie, które oddałaby do domu opieki; daleko szukać raczej nie muszę
OdpowiedzUsuńMatki bywają różne.... niektóre są tylko rodzicielkami i nic poza tym...
zdrowiej Danusiu :*
Masz rację ...niektóre to tylko rodzicielki i nic więcej.
UsuńJuż mam tych latek trochę na karku , dużo już widziałam i przeżyłam ,ale takie sytuacje zawsze mnie bulwersują.
Ot, życie...
Pięknie napisane.Jest pani 'wielka'
OdpowiedzUsuńJa po prostu jestem normalną Matką.
UsuńCieszy mnie ,że ktoś to dostrzega i bardzo , bardzo dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam.
Kochana :*** Wracajcie do zdrówka!
OdpowiedzUsuńAdaś ma szczęście, ze ma taką kochającą mamusię, a ty masz szczęście, że masz jego :* Trzymajcie się kochani!
To racja inKa , jestem szczęściarą ,że Bóg mi dał Adasia.
UsuńNawet sobie nie wyobrażasz ile Adaś daje mi radości i ile mnie nauczył.
Pozdrawiam cieplutko.