Nareszcie mogę trochę odetchnąć.
Na dworze słońce wyjrzało zza chmur, a i Adaś powoli dochodzi do siebie. Dzisiaj rano nareszcie się do mnie odezwał, bo już dość długo miałam"ciche dni". Nawet nie macie pojęcia jaka to ulga... nareszcie światełko w tunelu, bo ta grobowa cisza była przerażająca. Teraz buzia mu się nie zamyka i już prawie godzinę "nadaje", po swojemu oczywiście.To nic, że nic z tego nie rozumiem, najważniejsze, że ma dobry humor, to znaczy, że go nic nie boli, że wraca dawny, radosny Adaś, że mogę nareszcie odetchnąć.
Z apetytem zjadł śniadanko, wypił nutridrink - ulubiony waniliowy, chętnie ćwiczył.
Gołym okiem widać, że jest dobrze... żeby nie zapeszyć. Kroplówki odstawiam, będzie już leki przyjmował doustnie i myślę, że każdy następny dzień już taki będzie.
Dziękuję Wam wszystkim, którzy sercem i modlitwą jesteście z nami, bo to dla nas tak bardzo ważne.
Świadomość, że człowiek w trudnych chwilach nie jest sam, uskrzydla i dodaje sił do walki.
Pozdrawiamy serdecznie odwiedzających nasz blog.
Super wieści, Danusiu:)
OdpowiedzUsuń:*
Buziaki dla dzielnego Adasia:)
OdpowiedzUsuń