wtorek, 23 października 2012

TATA...

U nas prawie wszystko w porządku. Adaś rozmowny, uśmiechnięty, cudowny po prostu. A "prawie", bo ja jestem chora. Ratuję się Dexavenem, bo chwilami nie mogę oddychać. No ale do rzeczy...
Wczoraj u Adasia była pielęgniarka z Hospicjum - Beata i nauczycielka - też Beata. Wcześniej, przed pielęgniarką Beatą, do Adasia przyjeżdżała inna pielęgniarka hospicyjna, również (a jakże!) Beata i próbowała Adasia nauczyć wymowy swojego imienia. Nic z tego nie wyszło, tak nam się przynajmniej wydawało, ale Adaś przez ostatnie dwa lata często powtarzał słowo "ta-ta". Myśleliśmy, że chodzi mu o Jego Tatę.
Wczoraj przychodzą te nasze Beaty, a Adaś "ta-ta" i "ta-ta". Dopiero wczoraj, po dwóch latach kapnęłyśmy się, że nie chodzi Mu o Tatę, tylko o Beatę. Musielibyście widzieć radość Adasia, że w końcu my głąby Go po takim czasie zrozumiały...;P

2 komentarze: